Przejdź do głównej zawartości

Powrót do normalności

Dzisiaj wyszłam ze szpitala... Psychiatrycznego. Diagnoza: F33. Zaburzenia depresyjne nawracające. Który to już epizod? Nie jestem w stanie tego wyliczyć. W każdym razie... Chcę walczyć, chcę zwyciężyć te wszystkie fale smutku i złego nastroju. Na pewno ten drugi już w moim życiu pobyt w szpitalu właśnie to mi dał... Nadzieję. Nadzieję, że może być lepiej. Jak to się stało, że tam trafiłam? Czułam się gorzej już od jakiegoś czasu, paru mięsięcy, tak o grudnia, mniej więcej. Co to znaczy, że gorzej? Przede wszystkim smutek. Tylko że to taki smutek, który jest ciągle, jasne, można się śmiać, ale on ciągle gdzieś w środku tkwi, gdzieś w środku ciągle się to odczuwa... Taki ciężar, psychiczny ból. Lęk. Lęk przed szkołą, lęk przed spotkaniami, lęk przed wyjściem z domu, lęk przed opinią innych... Drażliwość. Cokolwiek by mi ktoś nie powiedział, odbierałam to jako atak, jako coś co sprawiało, że czułam się winna. Właśnie. Poczucie winy. Nie odbiłam piłki na w-f, przegraliśmy- "to moja wina". Nie poszłam ze strachu do szkoły - "to moja wina". Zapomniałam czegoś do szkoły, zadania domowego -"moja wina". Ktoś ma gorszy dzień - "to też moja wina". Obwinianie siebie o wszystko pociągnęło zaniżenie poczucia własnej wartości. Taka typowa myśl: "Jestem beznadziejna, jestem do niczego". No właśnie. Jestem do niczego, więc zasługuję na karę, muszę sobie zrobić coś, żeby choć na chwilę ulżyć w swoim wewnętrznym bólu. Biorę nożyczki albo używam po prostu paznokci. Jest rana, jest kara, przychodzi wewnętrzny spokój. Kiedy okaleczenia okazują się nieskuteczne na dłuższą metę, dochodzą kolejne myśli, niebezpieczne myśli: "Skoro jest tak źle, skoro ja jestem taka zła, sprawiam tylko kłopoty, to lepiej jeśli zniknę z tego świata". W takich momentach nie myśli się o bliskich, o przyjaciołach, ich bólu... Po prostu ma się ograniczone pole widzenia. Dochodzi czytanie dołujących cytatów, słuchanie smutnych piosenek i wchodzi się na skraj rozpaczy... Czułam się niezrozumiana. Ani przez psychiatrę, ani przez mamę, ani przez lekarza rodzinnego, ani przez przyjaciół. Byłam ja i mój problem. Tak po krótce wygląda ta droga. Potem poszłam po tabletki. Trafiło na Relanium, Faxolet Er, Hydroksyzynę. Tym razem. Razem może było ich 15-20. Trafiłam na izbę przyjęć szpitala psychiatrycznego. "W końcu ktoś mnie zrozumiał". Byłam tam 3 tygodnie. Nie będę tego czasu teraz opisywać. W każdym razie dzisiaj wyszłam. Zmieniono lek. Teraz jest to Dulsevia (duloksetyna) w dawce 90mg/dobę. Mam już za sobą terapię tymi substancjami; sertraliną, paroksetyną (po tym leku miałam próbę), escitalopram, fluoksetyna, wenlafaksyna (po tym leku kolejna próba, ta sprzed trzech tygodni). Jestem leczona psychiatrycznie od 6 r.ż. Mam obecnie 17,5 roku. Nie dam się depresji. Będę walczyć, a tą walkę będę dokumentować. O tutaj. Jutro wrócę do szkoły. Po trzech tygodniach nieobecności. Nadrobiłam większość zaległości w szpitalu, bo dni tam naprawdę są przepełnione nudą, rutyną i mnóstwem czasu. Jestem w drugiej liceum na profilu biologiczno-chemicznym. Moja chemiczka jest okropna. Krzyczy i wyśmiewa się z uczniów, którzy nie umieją rozwiązać zadania przy tablicy zamiast pomóc je zrozumieć. Jutro jest chemia. Na samą myśl o tym czuję, że serce zaczyna mi walić. Ale pójdę. Świat na chemii się nie kończy. Kolejne wyzwanie na jutro- wstać rano i się nie załamywać tym, że w szkole będzie źle. Od tego są pozytywne piosenki. Pomogą wstać i zmienić myślenie. Polecam "Takie proste"-Beaty Brodzińskiej. A teraz pora na odrobienie reszty lekcji. Życzę wszystkim dobrego popołudnia.
Dobrze, że jesteś.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Streszczenie filmu "Pokolenie P"

Film powstal na podstawie ksiazki Pokolenie Prozac i ukazal sie we wrzesniu 2001 r. Film o dziewczynie która od dziecka chorował na depresje. Podciała sobie żyły już w szkole. Ojciec głównej bohaterki zostawił ja, gdy miała dwa lata. Jako mała dziewczynka bardzo ciężko to odnosiła, gdyż jej matka często przez telefon robiła ojcu awantury. Jej matka nawet gdy była już dorosła zrobiła jej awanturę o to że odzywa się do ojca, który ich porzucił. Była pełna nienawiści w stosunku do niego co źle wpłynęło ma stan psychiczny dziewczyny. Główna bohaterka jest niezwykle zagubiona. Matka mówiła, że musi osiągnąć sukces i iść na studia. Dziewczyną pisała najlepsze artykuły i dostała się na studia do Harvardu. Gdy była w szkole średniej chłopcy się nie ni interesowali, a tu była swego rodzaju gwiazda. Chodziła na imprezy, piła alkohol i brała narkotyki. Miała niekontrolowane wybuchy złości i była perfekcjonistka. Pewnego dnia przyjaciele postanowili zabrać ja do szpitala gdy parę nocy siedziała na...

Pierwszy dzień w szkole...

Obudzilam się przed chwilą. 7.10. Czuję lęk. Boję się tego wszystkiego co może mnie spotkać w szkole. Leżę w łóżku. "Wstanę. Spróbuje. To tylko głowa mówi mi że będzie źle". Szpital nauczył mnie wspaniałego nawyku.  Codziennie rano trzeba było wstać, umyć się się, ubrać i pościelic lozko. I wlasnie teraz myślę żeby to zrobić. To nie będzie trudne... Robiłam to przecież codziennie przez trzy tygodnie i dawałam radę. Muszę tylko dołożyć spakowanie się i wyjście do szkoly... Dam radę. 15:56 Wróciłam. Było całkiem w porządku. Spędziłam czas bardzo dobrze w szkole z przyjaciolka. Chemia. Sprawdzenie obecnosci. Jakas dziewczyna z klasy nie zauwazyla ze juz wrocilam do szkoly. Powiedziala ze mnie nie ma na co ja ze jestem. Chemiczka zasmiała sie. "Dla odmiany jesteś". Staralam sie tym nie przejmowac. Matematyka. Pani powiedziala ze daje mi spokojnie czas na nadrobienie sprawdzianow i zaleglosci. Cieszyla sie, ze wrocilam. Trzy kolezanki przytulily mnie cieszac sie, ze ...

Gorsze dni z myślą o samobójstwie

Za oknem jest dzisiaj pięknie... Ostatnie dni były ciężkie. Czuję wstyd i poczucie winy, że je po prostu zmarnowałam. Byłam w ogromnym dole. Ból sprawiało samo leżenie w łóżku... Bliscy chcą pomóc, mają szczere chęci, ale ja wszystko odbieram wtedy jako wrogość... Są przeciwko mnie, bo nie pozwalają mi odebrać sobie życia, bo nie akceptują tej mojej decyzji! Miałam straszne myśli samobójcze... One nawet nie bolały... Po prostu czułam, że ja już nic więcej od tego świata nie chcę... No właśnie, a gdy patrzę na to dziś... Przecież to nie świat jest dla mnie, tylko ja jestem dla świata. Bardzo błędnie myślałam. Snułam plany jak odebrać sobie życie..."Pojadę autobusem do innej miejscowości, zabiorę ze sobą wszystkie psychotropy, które mam w domu, wezmę je i pójdę do lasu". Spakowałam ubrania i podręczniki pod pretekstem wyjazdu do znajomego i wypchałam plecak tabletkami... Mama zatrzymała mnie jednak w domu, mimo mojej ogromnej złości i poczucia niewoli... Obudziłam się w nocy....